Kiedy sięgam myślą wstecz, widzę, że historia mojego życia, a zwłaszcza mojej posługi, uobecnia się w słowie zawartym w tytule. Otrzymywałam je, kiedy się nade mną modlono i podczas modlitwy osobistej. Kiedy je słyszałam zawsze mnie dotykało. Na początku nie wiedziałam, co ono może oznaczać w ludzkim i w duchowym wymiarze. Im więc częściej je słyszałam, tym usilniej prosiłam Abba, by dał mi je zrozumieć. Prosiłam o światło, które oświetli mrok moich obaw i lęków, jak to będzie.
Z Biblii i nauczania Kościoła wiedziałam, że dar proroctwa to charyzmat, dany mi przez Ducha Świętego dla budowania wspólnoty Kościoła. Dlatego starałam się poznać jego naturę, nauczyć się nim posługiwać. Zresztą ta nauka nigdy się nie kończy, bo ten dar zawsze jest tajemnicą do odkrywania przez całe życie. Siedzę więc ciągle w ławce „Szkoły Ducha Świętego”, bo On według obietnicy Jezusa, wszystkiego nas nauczy (J 14, 26). On wciąż podsuwa mi różne publikacje na temat daru proroctwa i przysyła ludzi, od których mogę się uczyć, czy dzielić doświadczeniem. Tego doświadczenia w posłudze nabywałam przez lata. Ona nie była łatwa. Zawsze prosiłam Abba, bym mogła Mu służyć jak Jezus z pokorą, więc karcił mnie i ćwiczył, aby mnie do Niego coraz bardziej upodabniać. Tak jak On doświadczyłam, że „żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4, 24).
Hebrajskie słowo określające proroctwo „płynąć wprzód”, niesie również ze sobą myśl „tryskać jak fontanna, zniżać, podnosić, spadać, staczać się, wytryskać wprzód”. Greckie słowo określające proroctwo oznacza „mówić za kogoś”. Tak więc, gdy prorokuję mam świadomość, że ja-człowiek mówię w imieniu Boga. Abba odkrył przede mną różne rodzaje prorockiej posługi i nauczył ich w praktyce życia. (...)
Małgorzata Stuła-Topolska